Przedostatni post o dwóch rodzajach golfa spotkał się z zaskakująco dużym odzewem. Zarówno pod postem, w komentarzach (z którymi warto się zapoznać), jak i na Facebooku czy w prywatnych wiadomościach reakcje czytelników mógłbym podzielić na dwie podstawowe grupy:
- (mniejszość) osoby, które zgadzają się, że monopol turniejowy szkodzi golfowi.
- (większość) osoby, które mówią, że luźny golf owszem, fajnie fajnie, ALE…
- nie nazywajmy tego golfem;
- pamiętajmy o tradycji;
- tacy „golfiści” psują wszystkim zabawę;
- niech to robią na innych polach;
- itd.
Chciałem się pochylić nad argumentem o tradycji i wytłumaczyć, dlaczego osobiście, być może kontrowersyjnie, uważam, że tradycja jest golfową kulą u nogi.
W powszechnym mniemaniu (w Polsce) golf to gra dla elity, dziadków popalających cygara, sport drogi, nudny, snobistyczny, z wieloma regułami. Wizja ta nie do końca wiadomo skąd się wzięła – z komunistycznej, antyimperialistycznej propagandy? Z filmów, które często w ten sposób przedstawiają golfa? Z mediów, w których golf zazwyczaj pojawia się tylko przy okazji omawiania szemranych biznesów i politycznych afer? Nie mnie to oceniać, ale popatrzmy na rzeczywistość (tutaj oczywiście generalizuję):
- Gdy idziemy na jakiekolwiek pole w Polsce, pierwsza rzeczą, jaką widzimy na wejściu, jest REGULAMIN. Co ci można, a czego nie można. Niekoniecznie jest to związane z bezpieczeństwem. Ale tak też wygląda każdy basen.
- Choć możesz spróbować pomachać kijem na range’u, żeby w ogóle myśleć o grze na polu musisz wydać 400-1500zł na kurs na Zieloną Kartę, dzięki któremu poznasz Wszystkie Reguły Które Musisz Znać.
- Jeśli przyjdziesz na pole w „nieodpowiednim” ubiorze, tj. Niezgodnym z Tradycjami Golfa, to możesz oczekiwać reprymendy – lub po prostu nie zostać na pole wpuszczona/y.
O sensie Zielonej Karty można dyskutować godzinami (znów odsyłam do komentarzy pod ostatnim postem). Kwestie cenowe są śliskie, ale i dość oczywiste – golf, choćbyśmy bardzo chcieli, nigdy nie będzie piłką nożną ze względu na potrzebną infrastrukturę i sprzęt (chociaż moment! czy odbijanie starą piłką na podwórku do bramek z plecaków to Prawdziwa Piłka Nożna?!;).
Kwestie dress code’u są za to moimi ulubionymi.
Golfowe historie
Cofnijmy się w czasie i zobaczmy, skąd się w golfie w ogóle wzięły zasady związane z ubiorem.
W dużym, dużym skrócie i uproszczeniu – w XVIII wieku golf był w Szkocji sportem raczej nieregulowanym, szeroko dostępnym i luźnym (choć już od samego początku niedostępnym dla wszystkich – ze względu na koszt skórzanych piłek wypchanych gęsimi piórami, którymi wtedy grano). Atmosfera podczas gry „pubowa”. Sytuacja zaczęła się zmieniać, kiedy pierwsze kluby spisały reguły i zbudowały specjalne pola golfowe.
W XIX wieku popularność golfa gwałtownie wzrosła ze względu na rewolucję przemysłową i powstanie klasy średniej, która miała na niego czas i środki. I właśnie ta nowo powstała klasa średnia, chcąc się upodobnić do arystokracji, zaczęła traktować golfa jako narzędzie do pokazania swojej pozycji w społeczeństwie. Zaczęły powstawać ekskluzywne kluby golfowe, w których klasa średnia mogła się odciąć od pospólstwa itd. Pola były poniekąd próbą kopiowania królewskich ogrodów, domki klubowe – pałaców. Wprowadzano też coraz to nowe reguły dotyczące sprzętu i zachowania, jak przystoi na dżentelmeńską grę odcinającą się od hołoty.
Początek XX wieku to ogromny wzrost popularności golfa w Anglii (1200 klubów w 1914 roku). I kontynuacja tej samej historii – golf jako platforma dla średnich/wyższych klas. Do tego wyższe koszty budowy pól (na ceglanej angielskiej ziemi) i wydłużenie się gry (do 2,5 godziny). Ekskluzywne kluby, do których można było dołączyć tylko po rekomendacji członków i głębokim wywiadzie zawodowo-rodzinno-społecznym (niewiele miejsca dla kobiet czy Żydów). Wyraźne podziały między członkami klubu a „pospólstwem”. Caddie, trenerzy, greenkeeperzy, lokalni rzemieślnicy, robotnicy czy urzędnicy, choć mogli grać, to oczywiście na specjalnych warunkach – mieli osobne pomieszczenia, grali tylko przed 6 rano lub po 18 itd. Klubowicze lubili pilnować, żeby taki pospolity chłoptaś, zwłaszcza pracownik, na pewno był ogolony i się dobrze prezentował, inaczej czekała go kara.
Podobny rozwój sytuacji w Ameryce (do tego stworzenie słynnych country clubs). Koszty i czas potrzebny do gry sprzyjały takiemu rozwoju sytuacji (i, jak by nie patrzeć, nadal sprzyjają). Golfistów, którzy byli z niższych klas (wulgarni, głośni, nie potrafią się zachować), członkowie chętnie wysyłali na oddzielne, publiczne pola (żeby nie psuli decorum).
Jakkolwiek część elementów rozwoju golfa z tamtego okresu jest szczytna (choćby stworzenie systemu handicapowego dzięki któremu nacisk został położony na rozwój osobisty i wyrównaną grę dla wszystkich graczy), warto się zastanowić czy tradycja, której JEDYNYM celem było modelowanie takiego sportu, do którego dostępu nie mieliby członkowie niższych klas ze względu na ich ograniczony kapitał i brak czasu wolnego potrzebnego do gry, jest warta utrzymywania.
Dokładnie taki też był pierwotny powód zakazu noszenia jeansów na polach golfowych. No bo jak! Symbol klasy pracującej, w owych czasach ubiór typowo robotniczy, tani i wytrzymały?! A kysz! Ktoś, kogo nie było stać na materiałowe spodnie, koszulę z kołnierzem i krawat nie miał miejsca na polu golfowym.
Czy dalej tak jest lub powinno być?
Ktoś może powiedzieć, że to stare dzieje, teraz się dużo zmieniło. I może mieć rację.
Gdy parę lat temu do Binowa przyjeżdżały autokary juniorów ze Szwecji na trening, na oko połowa grała w jeansach i T-shirtach, bo nikt w Szwecji na to uwagi nie zwraca. A Szwecja to kraj, z którego, jak myślę, warto brać przykład – 5% mieszkańców gra w golfa, w tym ok. 50 000 juniorów. Nie najgorzej jak na 10 milionowy kraj z jednym z najkrótszych sezonów w Europie.
Gdy studiowałem w Anglii, jednym z dwóch pól, na które mogłem iść piechotą, było 9-dołkowe pole publiczne (w samym centrum, runda za £5-£10). Można było tam spotkać wszystkich, policjantów na służbie wpadających do domku klubowego (baraku klubowego raczej:) na jajecznicę, młodych, starych, lepszych, gorszych, biedniejszych, bogatszych. Tam też zabierałem swoich początkujących uczniów na zajęcia na polu. Paru przychodziło w jeansach, i nikt na to nie zwracał uwagi. Pomiędzy dołkami było też ustawione pole do FootGolfa, więc na całym polu było głośno i roiło się od piłkarzy w dresach.
Couldn’t ask for better weather for their first ever game on the golf course! @UBSport @MytimeGolfBham pic.twitter.com/aVtUGpELin
— Wojciech Waśniewski (@WojciechGolf) December 6, 2014
Tradycja czy archaizm?
Nieco inna sytuacja była na drugim polu w zasięgu spaceru. Było to „tradycyjne”, członkowskie pole wysokiej klasy. Tam trenowaliśmy jako gracze z pobliskiego uniwersytetu, tam też rozgrywała mecze uniwersytecka drużyna golfowa. Gdy zdarzało się, że prowadziliśmy tam zajęcia z grupami początkujących czy dzieci (rzadko), nie było szans, żeby zbliżyli się oni do pola. Anegdotą chyba najlepiej ukazującą, jakiego typu był to klub, była sytuacja, gdy graliśmy na tymże polu w parę osób z kierunku, po skończeniu 9 dołków podszedł do nas sekretarz klubu i uprzejmie zwrócił jednemu z moich kolegów uwagę, aby następnym razem, gdy będzie grał na polu, założył dłuższe skarpetki. Albowiem te, które miał na sobie, były za krótkie.
Mnie osobiście ta sytuacja nieco zszokowała, rozśmieszyła i oburzyła – koledzy zaś w ogóle nie byli zdziwieni, bo w wielu brytyjskich klubach tego typu to sytuacja zupełnie normalna. Wyraźnie określone zasady zachowania i ubioru, wejście do domku klubowego wieczorem tylko w garniturach itd.
Spytasz się pewnie – co w tym złego? Hołdują tylko pięknej golfowej tradycji.
Nie przeczę, że czasem te reguły są po prostu użyteczne. Jak napisał/a w komentarzu pod Dwoma Rodzajami Golfa Lucy Per:
1.mokre kurtki wieszamy przy wejściu, żeby nie zamoczyć dalej posadzki, bo będzie ślisko
2.buty golfowe zmieniamy w następnym pomieszczeniu/szatni, żeby nie wnosić darni do całego budynku, który trzeba sprzątnąć (kiedyś były jeszcze metalowe kolce, więc dodatkowo niebezpieczne i niszczące). To także logiczne, bo przecież do własnego domu nie wchodzimy w gumiakach na dywany
3.przebieramy się w szatni (po to jest), a nie na parkingu – żeby nie gorszyć dam swoją gołą d
4.do baru/restauracji nie wchodzimy w czapce, bo w domu też tak nie zasiadamy do jedzenia
Nie da się z tym nie zgodzić.
Warto jednak pamiętać, z czym jeszcze ta „tradycja” się nierzadko wiąże. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że są jeszcze na świecie kluby, do których nie mogą przystąpić kobiety.
Piękne, tradycyjne, zadbane kluby – choćby Royal Troon (gdzie odbędzie się tegoroczne The Open) – dopiero przymierzają się do tej trudnej decyzji (dopuszczenia kobiet), władze tego klubu czekają trudne konsultacje z członkami. Muirfield (na którym The Open rozgrywano 16 razy) w tym roku na ten temat będzie głosować (AKTUALIZACJA 20/05/2016 – zdecydowali, że NIE pozwolą paniom dołączać do grona klubowiczów. Reakcja R&A była szybka, i na Muirfield na pewno nie będzie zorganizowany The Open w najbliższym czasie). Jeszcze niedawno na tym polu, gdy rozgrywano międzynarodowe turnieje kobiece, zawodniczki nie miały pełnego dostępu do domku klubowego.
Nie są to odosobnione przypadki – kolega ze studiów opowiadał, że w jego klubie parę lat temu zarząd pozwolił na grę pań w soboty (BRAWO!). Niektórzy członkowie byli tak zbulwersowani tą decyzją, że zaczęli protestować. Paru również odeszło z klubu na rzecz konkurencji, gdzie nie stosowano takich obrzydliwych praktyk. W Australii podobna decyzja o zezwoleniu na grę kobiet w soboty trafia do gazet.
Hitem ostatnich miesięcy zaś jest kandydat Republikanów na prezydenta USA, miliarder Donald Trump, właściciel bodaj 15 pól golfowych, m.in. Turnberry (na którym odbywano The Open) czy Doral Blue Monster (na którym co roku odbywa się turniej PGA Tour – WGC Cadillac Championship). Ogromny fan golfa w wydaniu XIX-wiecznym, głośno mówiący o tym, że golf to sport dla elity i tylko dla elity. I choć wcześniej można było powiedzieć – e tam, to prywatne kluby, niech robią co chcą – w tej sytuacji pojawił się dylemat przed którym stanęły organy golfowe jak R&A czy PGA Tour – co zrobić, gdy właściciel pola na którym odbywa się turniej szlema czy cyklu PGA Tour, wypowiada się na temat golfa w 100% sprzeczny z ideami golfa inkluzywnego, golfa dla wszystkich, które to idee wspierają te światowe organizacje?
Na razie stawiają wyżej swoje wartości i turniej WGC Cadillac Championship szuka nowego pola, a Turnberry w najbliższych latach na pewno nie zorganizuje The Open.
Ale oczywiście nie zawsze tak było. Jeden ze współzałożycieli Augusty National (gdzie co roku odbywa się Masters), powiedział niegdyś, że, dopóki on żyje, to golfiści będą biali a caddie będą czarni. To się na szczęście zmieniło (dziękówa, Tiger!), ale kobiety do Augusty mogą dołączyć dopiero od dwóch lat.
Kryzys ekonomiczny na pewno przyspieszył proces otwarcia się golfa (notabene, pierwsze kroki w tym kierunku to również zasługa problemów finansowych związanych z pierwszą wojną światową). Naciski władz również sprawiają, że z roku na rok jest coraz mniej tych absurdów. Ale niestety trzeba spojrzeć prawdzie w oczy – taka właśnie jest niechlubna golfowa tradycja. Ktoś może powiedzieć, że przesadzam, stawiając znak równości między niedopuszczaniem kobiet do gry a noszeniem jeansów na polu, ale oba te zjawiska wynikają z dokładnie tych samych „tradycyjnych” golfowych wartości.
Na pewno jest to proces i sytuacja ciągle się zmienia. Reguły są co raz mniej sztywne, marki golfowe stają się coraz odważniejsze (chociaż na moim polu w Anglii nie można było grać w kolorowych spodniach czy sportowych butach). Bezpowrotnie (miejmy nadzieję) minęły czasy tweedowych marynarek na polach. Ale na przykład zawodowcy cały czas nie mogą grać w upale w krótkich spodenkach, mimo że sportowego charakteru golfa wyczynowego już chyba nikt nie kwestionuje. Co tam, niech się pocą i męczą. Ważne, żeby nie świecili włosami na szkitach.
Na zakończenie anegdotka z polskiego klubu.
Na turniej klubowy przyszedł świeżo upieczony zielonokartowiec ubrany w jeansy. W turnieju zagrał, lecz na jego koniec obsługa klubu zwróciła golfiście uwagę, aby zważał na dress code i więcej w jeansach nie przychodził.
Moje zdanie na ten temat jest jednoznaczne, więc spytałem się obsługi skąd taka praktyka i jaki mają pogląd na temat właśnie ubioru z perspektywy rozwoju golfa w Polsce. Odpowiedziano mi, że władzom klubu to w ogóle nie przeszkadza i tą kwestią by się nie zajmowali, a już na pewno nie zwracali na to uwagi, ale członkowie oczekują od nich tego zachowania. Gdy władze tego nie robią, zbulwersowani członkowie przychodzą ze skargą.
Dla mnie jest to równoważne z protestami panów przeciwko wpuszczaniu pań na pole.
Utrudnia to po prostu walkę z męczącymi stereotypami i najzwyczajniej w świecie odpycha ludzi. Tenis, w gruncie rzeczy, swoją historię zostawił już za sobą. Może teraz czas na golfa?
I know unbelievable but still snobs in golf who think ok that their „dress standards” be forced on others! #outdated pic.twitter.com/S6VQReQRPz — Denis Pugh (@Dpugh54) January 20, 2016
Wpis na Twitterze Denisa Pugh, PGA Master Professional, trenera m.in. braci Molinari. Tłumaczenie własne:
Wiem, nieprawdopodobne, ale w golfie ciągle są snobi, którzy uważają, że w porządku jest narzucać swoje „standardy ubioru” innym! #prehistoria
Czekam na wasze komentarze! Czy polskie pola golfowe powinny całkowicie porzucić kwestie dress code’u? A może golf powinien być wyraźnie podzielony – na elitarne, zamknięte kluby wysokiej jakości z wyraźnie określonymi regułami oraz na pola publiczne, szeroko dostępne, gdzie można ubierać co się chce?
A jeśli nie chcesz ominąć żadnego nowego wpisu, dostawać nigdzie indziej niepublikowane materiały, a przy okazji zdobyć ebook o 3 narzędziach niezbędnych do efektywnego golfowego treningu – zapisz się do biuletynu.
PS Mówiąc „tradycja” czy „etykieta” w kontekście tego artykułu, nie mam na myśli gry fair, zasad bezpieczeństwa, czy zwykłego dobrego wychowania.
PPS Obczaj to świetne wideo pokazujące, że chyba mimo wszystko zmierzamy w dobrym kierunku.
_______
Część źródeł, z których czerpałem wiedzę historyczną:
Ceron-Anaya, H. (2010) ‘An Approach to the History of Golf: Business, Symbolic Capital, and Technologies of the Self’, Journal of Sport & Social Issues, 34(3), pp. 339–358.
Holt, R. (1998) ‘Golf and the English Suburb: Class and Gender in a London Club, C.1890-C.1960.’, Sports Historian, 18(18), pp. 76–89.
Varner, M. K. and Knottnerus, J. D. (2002) ‘Civility, Rituals, and Exclusion: The Emergence of American Golf during the Late 19th and Early 20th Centuries’, Sociological Inquiry, 72(3), pp. 426–441.
Enjorlas napisał
Bardzo cenny głos.
Historyjka z pola golfowego pokazuje, że tak naprawdę wiele się nie zmieniło i wydumane zasady ubioru czy etykiety nadal istnieją w tym samym celu, w którym zostały wymyślone. Czyli dla podtrzymywania dobrego samopoczucia ludzi, którzy chcą być elitą i móc patrzeć na kogoś z góry. Żadnej szlachetności w tym nie ma, jest raczej próba pozbycia się kompleksów.
Taki cel jest zgniły.
Warto zadać sobie pytanie: czy więcej wart dla golfa jest bardzo utalentowany gracz w dżinsach, czy może beztalencie, ale w kompletnym golfowym drogim rynsztunku?
Z wyborem drugiej odpowiedzi wiąże się deprecjacja golfa jako sportu. A czy to nie z tym stereotypem golfa – „jakieś tam nudne machanie kijem, a nie sport” – chcemy walczyć?
Propsy.
Wojciech Waśniewski napisał
Dzięki.
Plus jest taki, że, jakby nie patrzeć, jest coraz lepiej. Gorzej było 100 lat temu, gorzej było 30 lat temu i wszystko w sumie zmierza w niezłym kierunku (patrząc na priorytety władz sportu, powolne otwieranie się klubów itd.). Taką mam przynajmniej nadzieję!
Miko napisał
Lubie czytać ten blog. Hmm, jest nieco dalej od polskiej rzeczywistości i choc drobne nieścisłości sie w tekście zdarzają, nie moge nie byc miło zaskoczonym Twoim staraniem o wysoki poziom merytoryczny – poparty literatura, oraz dobor tematów jako takich. Wczesniej pisalem juz o regulowanym zawodzie trenera golfa, co uniemożliwia rozwój golfa i powszechna jego dostępność. Sprawe dodatkowo utrudnia rownież fakt, iż zręcznie wymieniasz tematy i przykłady do iteracjach to co bardziej pasuje do popracia tezy, ciezko napisac cos w kontrze i miec racje. Niemniej jednak pojawilo sie kilka przemysleń.
Primo dziadek mowil, ze nie wiesz jak sie zachować, zachowuj sie przyzwoicie. Jesli idziesz do teatru to zakładasz marynarkę, jesli jestes na cmenatrzu to nie puszczasz sobie głośno muzyczki, a jak rozmawiasz z kims to nie żujesz gumy. Podobnie w golfie. Zręcznie dobrany przykład, puszczasz żywy film o dziewczynach na golfie z muzyczka w tle. Przeciez one sa na zwykłym drivingu, trenują, natomiast przebitki z pola pokazują juz schludnie ubrane seniorki… owszem golf moze byc sexy tak jak w czasie oscarowej nocy większość kreacji jest smacznych poza tymi zupełnie nieodzownymi. Secundo. Absolutnie nie widze powodu aby prywatny salon masazu i SPA dla pan, istniejące w centrum Londynu, od kilkudziesięciu lat, czy inny prywatny klub rowerzysty, miały zmieniać swoje zasady w imię rozpowszechniania usług relaksu, jakże nam wszystkim potrzebnego, o członkostwa dla mężczyzn, czy w przypadku bicykli, przyjmując np. spadochroniarzy lub zwykłych wrotkarzy. Tradycja jest tradycja, jak nie chcesz podawać dłoni na przywitanie a jedynie podnosić ja w geście Indian Navaho, Twoja sprawa, ale w najlepszym przypadku ryzykujesz pewnego rodzaju wykluczenie, gorzej narażasz sie na ostracyzm. Jesli w sali wszyscy sobie podajemy dlonie, to dlaczego chcesz zebysmy MY czuli sie glupio? Widzisz, ta tradycja to jest to co różni sporty miedzy soba. Niewiele osob wie ze rugby i futbol dzieli przepaść, sedzia w rugby miedzy osiłkami jest nietykalny i nie do pomyślenia jest zeby kupa mięsa krzyczała cos do niego z odległości bliższej niz metr! Dlaczego chcesz zeby golf byl inny niz 100 lat temu? A to ze golf jest gra dla dżentelmenów, a dzentelmen to osoba w ktorej towarzystwie czujesz sie dobrze… Dlaczego chcesz zebym JA sie zle czuł jesli widze kogos ubranego, albo po prostu zachowującego sie niestosowanie do okoliczności? Nie mowie ze nalezy grac w krawacie i w koszuli, choc znowu wbrew temu co sie sadzi łatwiej jest trafic w pilke grając w golfa w takim ubraniu, to pewne zasady obowiązują…. No i na koniec tylko o piłkach, wydaje mi sie najpierw buły to kamienie, potemspecjapnie toczone kule drewniane importowane z Holandii, a dopiero potem pilki skórzane, no ale rozumiem skrót myślowy. Co do rozwoju golfa to gleba nie miala az takiego wpływu, a raczej MOŻLIWOŚCI techniczne -uwaga- ówczesnych kosiarek, ktore dopiero po wymyśleniu noży pracujących pionowo umożliwiły zadbanie o stan trawy i jej długość na polach na lepszej glebie w glebi lądu. Dzieki temu pol zrobiło sie wiecej, golf stał sie popularny bo spadły koszty utrzymania pola, ju nie tylko powstawały pola typu links a takze te parkland, gdyż dzieki kosiarkom, a nie owcom cY zwykłej kosie, jak na wybrzeżu UK, mozna bylo zalozyc i utrzymać pole golfowe… Long story short, uważam ze nie ma nic złego w klubach priv i open, jest to serwis prywatny i tak nalezy go traktować. Jesli bedzie państwowy za pieniadze podatników to nalezy umożliwić gre wszystkim „płacącym podatki” w związku z czym beda obowiązywały rownież „poluzowane” reguły dot etykiety. Nie nalezy tym nadmiernie sterować i sie „obrażać”, bo dlaczego na pływalni wystarczy jedna tabliczka ze pływamy w czepku? Albo w muzeum „prosze nie robic zdjec z fleszem”? Pykasz wtedy z fleszem? Ach, jeszcze k tych kobietach i ich braku wstępu do niektórych klubow. Przeciez, jesli mnie pamięć nie myli to w Szkocji, istnieje od dziesiątek lat klub golfowy tylko dla kobiet. Czy mężczyźni tam żądają wstępu? Podobnie jest z dniami w klubach Ladies days… TYLKO kobiety w moj graja… A turniej Ireny Eris? Tez mozemy poprosic o wpuszczenie bo przeciez golf powinien byc utylitarny i ja mam prawo tez grac? No prosze Cie, to fałszywe założenie uzasadnione wybiórczo podsuniętymi przykładami…. Pls popraw formatowanie bo pole do wpisu w odpowiedzi ma tylko 10 linijek… Pozdro i do następnego wpisu!
Wojciech Waśniewski napisał
1. Co do przyzwoitego zachowania – oczywiście! O tym też napisałem w post scriptum. Nie mieszałbym zwykłej przyzwoitości z elitaryzmem o którym głównie tutaj piszę. Nie rozumiem dlaczego pod tym względem golf ma się różnić od niemal każdego innego sportu (oprócz wpływu ciemnych kart golfowej historii)
2. Tutaj się nie zgadzam. Wszystko zależy od tego z jakiego powodu powstają pewne reguły. Oczywiście prywatne kluby członkowskie tak naprawdę mogą robić co chcą, i niech robią, co nie zmienia faktu, że dla mnie to po prostu obrzydliwe. Bo nie ma żadnej logiki w niewpuszczaniu kobiet na pole golfowe (tłumaczenie mężczyzn zazwyczaj opiera się na absurdalnych stereotypach o prędkości gry czy umiejętnościach pań), a logika w niewpuszczaniu panów do spa owszem jest. Myślę, że jest jakiś powód dla którego % kobiet do całości golfistów w Anglii jest jednym z najniższych w Europie, mimo największego rynku.
Tradycja niech pozostanie tradycją jeśli ma sens. Jakoś nie mieliśmy problemu jako społeczeństwo z pozbyciem się tradycji, nie wiem, choćby pracy dzieci w fabrykach, oddzielnych stref w autobusach dla czarnoskórych czy zaaranżowanych małżeństw w obrębie jednej klasy społecznej. A tradycja golfowa (znowu podkreślam – tu w ogóle nie chodzi o dobre wychowanie czy dżentelmeńskie zachowanie) wywodzi się z chęci pokazania swojej wyższości innym, własnej arbitralnej elitarności. Ja nie mam takiej potrzeby, a jeśli ktoś ma to żaden argument tutaj wysuwany go nie przekona (i też nie taki był zamysł tego artykułu).
Chcę żeby golf był inny niż 100 lat temu, bo 100 lat temu był głupi, elitarystyczny i seksistowski :) Chciałbym, żeby rozwijał się równocześnie z rozwojem społeczeństwa i poniekąd uwolnił się od historycznych stereotypów.
Można powiedzieć, że tak naprawdę, tradycyjnie, w Szkocji, to golf był powszechny i żadnej bufonerii i snobizmu tam nie było. Pod tym kątem bardzo głośno nawołuję do Powrotu do Tradycji!
3. Ekspertem od niuansów historycznych golfa nie jestem, opieram się na paru lekturach i połowie modułu w czasie studiów, bardzo możliwe, że masz rację.
Może to nie było zbyt klarownie napisane, ale co do gleby – miała wpływ na zwiększenie kosztów budowy pól, więc wpływ odwrotny do zwiększenia (powszechnej) popularności.
O kosiarkach powiem szczerze, że nie słyszałem, za to uczyłem się o ogromnym wpływie rozwoju sieci kolejowej na rozwój golfa w Anglii. Większość starych pól znajduje się w pobliżu stacji kolejowej. Pewnie tych powodów i czynników było multum
4. Moim zdaniem mylące kontrprzykłady. Na basenie pływa się w czepku, żeby włosy nie wpadały do wody – to ma po prostu sens. W muzeum nie używa się flesza bo m.in. (mylnie) uważało się niegdyś, że może on zniszczyć dzieła sztuki. I nawet jeśli to nieprawda, to w głowach kustoszy to prawda – i robią to dla dobra dzieł. Dlatego być może walczyłbym z tą głupią zasadą, ale nie robiąc zdjęcia, bo kustosz będzie zmartwiony. A w golfie jaki to może być powód? Nie założę jeansów, bo ktoś się poczuje zbyt normalnie? Bo zaburzę czyjeś poczucie estetyki? Wyższości?
5. Oczywiście, są takie kluby, kobiety je zakładały bo nie były przyjmowane do normalnych. O klubach z własnym pełnowymiarowym polem nie słyszałem, ale doczytam (może Formby Ladies? Ale to w Anglii). Kobiecych turniejów chyba nie będę komentował, w sytuacji w jakiej kobiety były i są w golfie, to tych tylko kobiecych turniejów czy tee time’ów jest IMHO za mało.
Trzy ciekawe artykuły na ten temat:
http://www.telegraph.co.uk/women/womens-life/10015487/The-apartheid-of-men-and-women-in-golf-clubs-really-tees-me-off.html (tutaj dobra odpowiedź na argument o klubach tylko dla kobiet, autorstwa kobiety)
http://www.scottishgolfhistory.org/news/men-and-women-only-golf-clubs/
http://www.golf.com/courses-and-travel/ladies-golf-club-toronto-has-timeless-augusta-feel-looser-vibe-and-roles-reversed
Pozdrowienia
Lucy Per napisał
Fajny post i dyskusja, tym bardziej, że zostałem nawet zacytowany, co mnie wzruszyło :) W sprawie zarysowanej linii podziału, to chciałoby się powiedzieć, że jestem za, a nawet przeciw. Tak coś po środku. Otóż z jednej strony jestem za liberalizacją i nie przeszkadzają mi ludzie w dżinsach, bo ubranie nie gra. Zresztą idąc za przykładem wspomnianego tenisa, to tak naprawdę o zmianach w ubiorze zdecydowały koncerny (podobnie będzie w golfie), a nie samo środowisko. Tyle, że w tenisie niestety doszły też inne elementy, jak np. orgiastyczne wycie przy każdym uderzeniu, co już przeszkadza nie tylko innym grającym, ale i publiczności. I to jest druga strona medalu, która dotyczy tradycji, czyli co zachować, bo ma sens i jest logiczne, a co odpuścić. Moim zdaniem wszystko można zaakceptować, dopóki nie szkodzi grze innych ludzi. Tak więc w sprawie poprawiania divotów czy grabienia bunkrów chciałbym jednak pozostać konserwatystą, jeżeli mamy współistnieć na tych samych polach. Dlatego jestem za zachowaniem zdrowego rozsądku i kompromisem, bo uważam, że to można pogodzić, zamiast okopywać się na pozycjach. To przecież ma być przyjemność, a nie kolejne starcie lepszych z gorszymi. Chciałbym tylko zaznaczyć, że mówimy o PL, gdzie nie ma takiego wyboru pól, jak w innych krajach i oczywiście teoretyzujemy, nie znając stanowiska zarządzających, którzy też powinni przestrzegać pewnych zasad, jak np. informowania na swoich stronach z wyprzedzeniem o piaskowaniu lub nawożeniu greenów, żeby nie zaskakiwać przybyłych wyłączeniem kolejnych dołków.
Pasjonat Golfa napisał
Witam, i ja zajmę głos w dyskusji. Zacznę od tego, że miałem przyjemność poznać Wojtka osobiście, od kilku lat jestem członkiem w Kamień Country Club (a więc w klubie gdzie Wojtek jest pro). Jestem „maniakiem” golfa, staram się promować golfa w Polsce jak tylko mogę, od czasu do czasu coś tam także naskrobie w otchłaniach internetu :)
Poruszając wątek TRADYCJI w grze w golfa powinniśmy zwrócić uwagę na jedną rzecz – jesteśmy obecnie świadkami „rewolucji obyczajowej” w naszej ukochanej grze/hobby/pasji/sposobie na życie/pracy. Nawet patrząc na zawodowych golfistów i skupiając się „tylko” na ich ubiorze, możemy rozróżnić „klasyki” (Phil Mickelson, Miguel Ángel Jiménez, wszyscy wielcy …Palmer, Nicklaus, Player itd) oraz nowe pokolenie – prym wiedzie Rickie Fowler (płaski daszek, wysokie buty, ściągacze na nogawkach). Każdy gra jak lubi i w czym lubi (no dobra, niektórym jeszcze płacą za to by w czymś grali). Nawet Nike wypuściło na ten rok koszulkę do golfa (linia nazywa się chyba cotton blade), która nie ma klasycznego kołnierzyka, a coś w rodzaju stójki.
Oczywiście strój golfowy powinien mieścić się w pewnych ramach… dobrego smaku i przyzwoitości. Osobiście widziałem kiedyś na polu faceta grającego w crocsach i BEZ KOSZULKI, i strasznie byłem zdegustowany. Aczkolwiek i mnie zdarzyło się pare razy być na polu w zwykłym T-shircie tudzież w dżinsach dołączyć do znajomych na kilka dołków – ot, przejeżdżałem obok pola, zdzwoniliśmy się, miałem godzinkę wolną – znajomi nie mieli nic przeciwko temu, bym w takim stroju wspólnie z nimi kilka dołków rozegrał.
Popatrzmy chociaż na buty – niegdyś tylko skórzane, z kolcami – dziś większość przypomina zwykłe adidasy, nawet są bez spike’ów, można w nich normalnie chodzić czy prowadzić samochód.
Jeżeli włodarze klubu/pola nie zakazują gry w dżinsach – to nie narzucajmy innym – takim samym użytkownikom pola golfowego jakimi jesteśmy my sami – naszych własnych reguł. Osobiście zawsze podobała mi się „elegancja” w golfie i nie jestem fanem zupełnej dowolności w ubiorze – zwłaszcza podczas turniejów ,ale raz jeszcze podkreślmy – niech każdy gra jak lubi. Ja np. gram w 99% w długich spodniach (a gram często, także w upalne dni).
Co do roli pewnych „instytucji” golfowych w Polsce to może przemilczę temat na forum publicznym – jak ktoś chce poznać moje zdanie to zapraszam do kamyka na kawkę, możemy śmiało sobie porozmawiać.
Natomiast chciałbym wrócić tutaj jeszcze do kwestii przestrzegania WSZYSTKICH reguł podczas towarzyskich rund golfa, tudzież jak gramy sami. Wg mnie… to nasza spawa, czy oddajemy kartę po takiej rundzie (wówczas powinniśmy przestrzegać reguł bo po to one są i tylko wówczas sprawiedliwie możemy porównywać poziom naszej gry do gry innych osób) czy też nie oddajemy karty i ten czas na polu spędzony jest tylko nasz, dla nas i gramy jak chcemy. Ja mogę mówić oczywiście tutaj tylko za siebie. I przyznaję, że grając pewnie ponad sto rund rocznie, nie za każdym razem kończyłem dołek – chociażby dlatego, że traktuje większość rund treningowo i jeżeli mi jakieś zagranie nie wyszło totalnie, to zwyczajnie rzucam sobie drugą (czy nawet i trzecią) piłkę i próbuje zagrać lepiej. Albo posyłam dwa drive’y a kontynuuje już grę tylko jedną piłką. Mówię tu oczywiście o grze w pojedynkę, ewentualnie z jednym czy dwoma znajomymi, którzy zgadzają się na taką treningową formułę. Dla mnie po prostu rundy określające realny HCP to rundy turniejowe – pod warunkiem że gramy turnieje często a nie „hodujemy” handicap.
Natomiast w turniejach uważam,ze powinno się przestrzegać każdej reguły i grać fair. Głośno sprzeciwiam się np. identyfikowaniu piłki (podnosząc ją, niby oglądając i kładąc elegancko tym samym poprawiając jej położenie) jeżeli ewidentnie wiadomo, że ta piłka jest danego gracza!!! albo udeptywanie rough’u.
O zabranianiu kobietom wejścia do klubu to nawet nie będę wspominał bo to średniowieczna mentalność, a jak kilku facetów chce sobie swobodnie pogadać to zawsze mogą się przecież umówić.
Oczywiście kwestia prywatnych klubów „members only” to zupełnie osobny temat. Wolność Tomku w swoim domku. Jeżeli grupa osób należy do danego klubu (nie ważne czy golfowego czy też nie) to robi to dobrowolnie i zgadza się z zasadami obowiązującymi w klubie. Chyba nie ma powodu by więcej ten wątek drążyć.
Emil Wójick napisał
Jestem za a nawet przeciw:). W Kuźni Golfa Pole Mokotowskie nie ma dreskodu bo było by to nie praktyczne, ale kto wie jak zrobię 5 gwiazdek to może zmienię zasady. Tymczasem chętnie promuję dreskod na polach golfowych zakładając że tym zniechęcę na wycieczki do konkurencji:) To oczywiście żart. W Kuźni Golfa umiejscowionej w środku Warszawy było by zupełnie nie praktyczne stosowanie dreskodu ze wzgędu na to że pitch & putt wpuszczamy ludzi ze względu na posiadane umiejetności nie na formalne posiadanie zielonej karty chociaż jest to jedna z naszych standardowych usług.
Miło jest pomysleć że szanowany sport jakim jest golf pozostanie przynajmniej z stereotypu sportem dla aspirujacych, ambitnych i czasem bogatych ludzi wszystkich orientacji i płci. Tymczasem istnieje tak mozliwośc że jak Polacy Amerykanie i Australijczycy dogadają się w tej sprawie to niebawem będziemy musieli grać w jeansach i stringach:). Podsumowując gratuluje troski o kondycje golfa czy ta ilościowa czy jakościową . Osobiście stawiał bym na jakość. Pozdrawiam
Marcin napisał
Ja pozwolę sobie w kwestii dress codu – pewne zasady, reguły budują formę dyscypliny. Swoboda prędzej czy później przyczynia się do czegoś co by można określić bezhołowiem. Dla mnie – prawie świerzutkiego zielonokartowca – dress cod jest jednym (zaznaczam – JEDNYM) z elementów, który mnie do golfa przyciągnął, nigdy nie chodziłem w koszulkach polo, zawsze w spodniach typu bojówki, wbicie w garnitur następowało raz na rok, czasem rzadziej. A tu… jeszcze rok temu, jakby mi ktoś powiedział, że będę się tak ubierał, to bym go zabił śmiechem. Ale mi się to kurde podoba… :). Podoba mi się to, że na polach jeszcze trwają jakieś zasady. Oczywiście w rozsądnych granicach. I nie chodzi mi o plebejskość czy elity. Chodzi o pojmowanie sensu istnienia zasad. W ich dobrym znaczeniu.